Jest cień, nad którym wciąż muszę pracować: moje zranienia.
Cóż to za rany.
Te rany rodzą się z moich dawnych wspomnień, z moich półprawd i reprymend, i wymierzonych policzków, wszystkich zabronionych rzeczy i wszystkiego, czego jeszcze nie wolno i wszystkiego, w czym posunąłem się za daleko;
za wszystkiego, co musiałem obiecać, przyrzec i dotrzymać,
że wszystkich będziesz czcił ... i wszystkich nie będziesz ... nadaremno.
Z przypadkowych radości, które spadły na mnie nieoczekiwanie.
Te zranienia są jak 64 chromosomy, które tworzą mnie!
Świadkowie!
Moce!
Wszystkie coś mówią;
wszystkie mnie zrodziły!
W jakimś sensie, taki jest cień każdego z nas
i nie będę szczęśliwy,
dopóki nie nazwę ich po imieniu i nie stanę u swoich źródeł.
Dom rodzinny nie jest ani zły, ani dobry,
jest taki, jaki jest, ze wszystkimi jego reakcjami, naciskami i próbami zdominowania, to właśnie on.
Dla niektórych jest ciemniejszy i bardziej ponury, niż potrafią przyznać;
dla innych to źródło zawstydzenia;
dla jeszcze innych to część tego, co muszą zaakceptować, i iść naprzód.
Zranienia dotykają nas przez całe życie.
Rodzi je sytuacja, kultura, religia, seks, rasa,
stan posiadania, warstwa społeczna, nawet klimat.
To one mnie osądzają, krytykują, one mają na mnie wpływ.
To one są moimi mentorami, nauczycielami, przykładem do naśladowania, moją moca i moja zmorą.
Niesie je życie.
Nie są moim wyborem!
Tylko jedno czy dwa mógłbym polubić!
Większość przynosi mi zagubienie, wstyd, lęk i poczucie winy.
rodzą mas niespełnionych oczekiwań i nie dają szansy obrony.
Tańczę, jak one zechcą.
I wiedząc o tym czy nie,
złożyłem jakby obietnicę i podpisałem cyrograf, zanim jeszcze skończyłem siedem lat.
I wciąż śpiewam ulubioną melodię mamy.
Ona ją zna i ja,
i teraz zna ja moja żona.
Nikt nie przyniesie szczęścia drugiemu,
dopóki stanąwszy u źródeł samego siebie, sam nie poczuję się szczęśliwy.
Muszę zdobyć się na powiedzenie tak i powiedzenie nie moim korzeniom,
bo drzwi do mojego wybawienia otworzą się,
gdy nazwę swój cień po imieniu.
/Carlyle Marney/
To fragment książki Uzdrowić miłość (autor Martin Rovers,wydawnictwo W drodze) o relacjach - głownie w miłości ale i szerzej i o "tańcu zranień", który każdy z nas tańczy - jeśli chcemy być szczęśliwi musimy poznać kroki i postarać sie je zmienić. Jak pisze autor:To, czego nauczyliśmy się w naszej rodzinie pochodzenia, przeniesiemy także na nasze póżńiejsze relacje w ciągu całego życia. (...) Uświadomienie sobie swojego wzorca zachowań w bliskich więziach, a co za tym idzie naszych zranień, to początek uzdrowienia i odbudowania bardziej bezpiecznych i dojrzałych wzorców zachowań w bliskich więziach.
Zostaliśmy zranieni, ale to co z tym zrobmy zależy już od nas - my jesteśnmy odpowiedzialni za to, czy pozwolimy tym zranieniom kierować naszym życiem czy postaramy się nauczyć nowych kroków.